Kjeragbolten
Lysefjorden to jeden z najsłynniejszych fiordów w całej Norwegii. Jest tak głównie za sprawą położonego nad nim Preikestolen, który zna chyba każdy, kto choć raz oglądał w Internecie przykładowe widoki z tego kraju. Po drugiej stronie 42 kilometrowego fiordu znajduje się również bardzo interesujące miejsce, warte uwagi – mniej popularne od Preikestolen, ale też lubiące pojawiać się na widokówkach.
Mowa o Kjeragbolten, głazie, który utknął w wąskiej szczelinie między dwoma pionowymi klifami. Naszą wyprawę na Kjeragbolten rozpoczęliśmy rankiem w Lysebotn, malutkiej wiosce na końcu fiordu. Pierwszy etap na szczęście pokonujemy samochodem, choć stroma, górska droga pełna serpentyn może przyprawiać o dreszcze (naliczyliśmy aż 24 wąskie nawroty!)
Po dojechaniu na parking zaczynamy pieszą wycieczkę o długości niemal 5 kilometrów. Niestety tam powitała nas bardzo złowroga aura – chmury, deszcz i mgła. Lita, stroma skała gdzie jedynym podparciem są łańcuchy nawet w ładnej pogodzie stanowi wyzwanie. W naszym wypadku było to dość ekstremalne doświadczenie. Zziębnieci chowaliśmy się od zacinającego deszczu w każdym możliwym miejscu i mieliśmy wtedy chwile zwątpienia czy kontynuować. Ale nie poddaliśmy się :)
Dalsza część szlaku na Kjeragbolten na szczęście była już łatwiejsza. Poruszamy się po typowo norweskich górach, które bardziej są płaskowyżami kończącymi się stromymi klifami przy fiordzie. Z tego powodu nie ma tam długich, trudnych podejść w górę, droga jest raczej płaska. Oczywiście typowo norweska pogoda utrudnia nawet to, dlatego robimy częste przystanki przeczekując deszcz i czekając na 15-20 minutowe okno lepszej pogody przed kontynuacją podróży.
Na miejscu naszym oczom ukazuje się cel podróży – głaz Kjeragbolten. Przy lepszej pogodzie widok na pewno byłby bardziej imponujący; my zamiast widoku na fiord oglądaliśmy mgłę. Pomimo tego część z osób, które docierały na miejsce i tak stawała na głazie, nad przepaścią. My postanowiliśmy sobie tego oszczędzić, było w końcu bardzo ślisko.
Pomimo zmęczenia, zmoknięcia i otarć na skórze od kurczowego trzymania się łańcuchów było zdecydowanie warto! Mamy świetne wspomnienia na całe życie, a pølse med brød w nagrodę po powrocie smakował znakomicie :)